Jak wiesz, od ponad roku zaangażowaliśmy się w działalność Fundacji Farma Serca, w ramach której pomagamy małżeństwom odbudować i umocnić więź i jedność.
W ten weekend gościliśmy w siedzibie Fundacji małżeństwa, które uczestniczyły w 8 edycji programu „Formacja serca do przebaczenia”, w trakcie którego uczą się jak przebaczać sobie w codzienności, by nie gromadzić urazów i żali. Ponieważ sami jesteśmy osobami wierzącymi, ten program przygotowaliśmy dla wszystkich małżeństw, które także swoje życie chcą oprzeć na Bogu i Jego mądrości. Stąd oprócz treści psychologicznych przygotowaliśmy także odpowiednie modlitwy.
Dzisiaj chcę z tobą podzielić się refleksją, która pojawiła się właśnie w ten weekend podczas wspólnego trwania na modlitwie przed Najświętszym Sakramentem. Zdaję sobie sprawę, że być może nie jesteś osobą wierzącą i duchowość nie jest dla Ciebie ważną częścią życia. Jednak daj się zaciekawić mojemu odkryciu co do budowania relacji między ludźmi. Najwyżej stracisz 5 minut.
„Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego”.
Moja refleksja dotyczy powodów, dlaczego tak wiele rozwodów, rozłamów i kłótni, a tak mało miłości i życzliwości w naszych małżeństwach. Oto dwa kluczowe:
- Pielęgnujemy złe myśli na temat siebie i innych ludzi.
- Myślimy, że jesteśmy lepsi od innych – stawiamy siebie wyżej niż innych.
Jaki to ma wpływ na relację małżeńską? Bardzo wielki i bardzo bezpośredni.
Zacznijmy od powodu pierwszego.
Jeśli w swojej głowie pielęgnujesz obraz męża/żony jako kogoś, kto jest „niebezpieczny” dla ciebie, to w twoim ciele pojawi się prawdopodobnie lęk. Możesz się obawiać, że cię zdominuje, zmusi do czegoś, poniży, pogardzi tobą, nie uwzględni twoich potrzeb. Lista tych wyobrażeń i lęków jest u każdego różna i bazuje na doświadczeniu z przeszłych wydarzeń w relacji i jest także związana z wcześniejszą historią twojego życia,.
Pewnie już widzisz, że taki stan umysłu i uczuć nie prowadzi do niczego dobrego. Trudno jest być w życzliwej i pełnej miłości relacji z osobą, której przypisujesz złą wolę i chęć krzywdzenia ciebie. Naturalna jest wtedy raczej gotowość do ataku lub/i obrony. W końcu zagrożona jest twoja godność i bezpieczeństwo emocjonalne. Dlatego nie ma nic dziwnego w tym, że zaczynasz wrzeszczeć, manipulować, strzelać fochy lub stosować inne taktyki „obrony koniecznej”.
A co mają wspólnego z tym złe myśli na temat ciebie samego? Bardzo wiele!
Jeśli myślisz o sobie, że nie jesteś godna/-y szacunku, słabsza/-y i mniej ważna/-y w waszej relacji, to będziesz podświadomie szukać „dowodów” na taki sposób myślenia o sobie. Prawdą jest to, że mąż/żona może mieć zakusy na to, żeby cię zdominować, czy nie uwzględnić. Jednak, gdy masz właściwy obraz siebie samego i współmałżonka w sercu, to zareagujesz konstruktywnie i w sposób, który nawet was zbliży do siebie, a nie oddali. Po prostu powiesz o tym, co czujesz i czego się obawiasz, zamiast uruchamiać postawę obronno-atakującą. A to prowadzi nas płynnie do drugiego powodu destrukcji w relacji.
Powód drugi, czyli stawianie siebie wyżej od innych.
Nie chodzi mi absolutnie o to, by zachęcić cię do umniejszania swojej wartości, ani też deprecjonowania swoich talentów. Moją intencją jest zaproszenie cię do odszukania w swoim sercu właściwego obrazu samego siebie – ani nie zaniżonego, ani nie zawyżonego.
Analiza transakcyjna, która jest koncepcją dotyczącą interakcji międzyludzkich pojawiających się w komunikacji, definiuje cztery tzw. pozycje lub postawy życiowe:
√ ja jestem OK i ty jesteś OK
× ja jestem OK, a ty jesteś nie OK
× ja nie jestem OK, a ty jesteś OK
× ja nie jestem OK i ty nie jesteś OK
W tym wpisie odnoszę się do pozycji „ja jestem ok, a ty nie jesteś ok”. Jest to taka postawa, w której uznajemy, że jedynie my działamy sensownie i adekwatnie, odbierając jednocześnie drugiemu człowiekowi taką umiejętność. Można nazwać taki sposób myślenia i działania jednym słowem: paranoja.
Jeśli odnajdujesz się w tej pozycji życiowej, to po prostu czujesz sie lepsza/-y od innych i nie zawahasz się tego pokazywać na różne sposoby. Często przyjmujesz pozycję obronną, używając agresji, albo możesz wchodzić w rolę tzw. ratownika wiedząc, czego innym ludziom potrzeba zamiast pytać ich o zdanie. Prawdopodobnie jednak przykrywasz tą postawą obraz siebie, który nosisz w sercu głęboko na dnie, że jednak nie jesteś OK.
A jaka jest prawda?
Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i popełniamy błędy. Raz jesteśmy w dobrej formie, a raz w gorszej. I ja i ty. Każdy.
Prawdą jest też, że możemy zmieniać swoje zachowania i rozwijać się tylko wtedy, gdy jesteśmy świadomi swoich postaw życiowych, emocji, myśli i przekonań.
Szczęśliwe małżeństwo jest w waszym zasięgu, jeśli będziecie budować je w oparciu o postawę serca „ja jestem OK i ty jesteś OK”.